Bieszczady i Cisną zasypało. – Od wielu lat, jak mieszkam i pracuję w tym rejonie, to może dopiero trzeci raz, jak tyle śniegu napadało. W lesie pokrywa śnieżna sięga 140-150 cm – mówi miejscowy nadleśniczy Władysław Chmurski. Jego pracownicy, którzy co roku perfekcyjnie przygotowują trasę Zimowego Maratonu Bieszczadzkiego, tym razem mieli z oczyszczeniem stokówek nie lada problemy. Zdarzyło się nawet, że w zwałach śniegu utknął pług czyszczący trasę dla biegaczy!
Kilka dni przed zawodami, synoptycy zapowiadali na sobotni ranek (start tradycyjnie wyznaczono na godzinę wschodu słońca, czyli 7:20) nawet do -20 stopni. Tymczasem… już w poprzedzający wieczór było ciepło, raptem kilka stopni poniżej zera. Podobnie – na starcie. Przyjazna aura towarzyszyła biegaczom na całej trasie. Nie było wiatru, a po godzinie zawodów wyszło nawet słońce. Pięknie ośnieżone drzewa i biało wokoło – to był z pewnością najpiękniejszy Zimowy Maraton Bieszczadzki – relacjonuje jeden z uczestników tegorocznego maratonu.
Na starcie w Cisnej stanął także Zygmunt Berdychowski. Pomysłodawca Festiwalu Biegowego w Krynicy. Jemu, jak niemal wszystkim uczestnikom, śnieg na trasie dał się mocno we znaki.
Festiwal cieszy się ogromnym zainteresowaniem. W trzech biegach (na 10,23 i 44 km) wzięło udział prawie 1300. Na początkowych 7 km w stronę Komańczy, bieg utrudniał śnieg i lud, na stokówkach było dużo kopnego śniegu oraz zaspy po kolana w okolicy karczmy Brzeziniak, najtrudniejszy okazał się końcowy kilometr, biegnący wzdłuż kolejki wąskotorowej.
Ostatecznie zwycięzcą V Zimowego Maratonu Bieszczadzkiego został Tomasz Koczwara.Nie dał rywala szans. Wygrał z przewagą 10 minut.
- Nie wiedziałem, że różnica jest tak duża, więc biegłem cały czas „na maksa. Lekko zluzowałem dopiero na wąskotorówce, a gdybym znał sytuację pewnie zrobiłbym to wcześniej. Fajnie mi się biegło, sporo ostatnio pracuję nad techniką biegową, trochę ją poprawiłem i chyba to mi pomogło We wrześniu przyjadę po raz kolejny. Może znów pobiegnę 64, ale zastanawiam się nad „setką”, bo kiedyś już w niej startowałem, ale przez chorobę nie ukończyłem - mówi zwycięzca.
Rok temu Tomasz Koczwara zajął w ZiMB trzecie miejsce z czasem 3 godziny i półtorej minuty. Teraz wygrał, ale w czasie o 16 i pół minuty gorszym (3:18:01) – Warunki były trudne, znacznie gorsze niż poprzednio, przede wszystkim mnóstwo śniegu.
Maraton wśród kobiet wygrała Justyna Jasłowska (3:59:19). Biegaczka z Jedlicza jako jedyna „złamała” 4 godziny, obok niej na podium stanęły Beata Lange i Maria Domiszewska, która mimo 55 lat wciąż biega rewelacyjnie!
Na podium stanął także syn pani Marii. Ignacy Domiszewski zajął drugie miejsce w zorganizowanym po raz pierwszy na ZiMB biegu pó łmaratońskim na 23 km. Przegrał tylko z bezkonkurencyjnym reprezentantem Polski Krzysztofem Bodurką. Półmaraton miał mocną obsadę zwłaszcza wśród kobiet. Najlepsza, Paulina Wywłoka nie dała rady tylko czterem panom! Na mecie, jak niemal każdy, przeklinała warunki i śnieg na torach na finiszowym kilometrze.
Informacje i zdjęcia pochodzą ze strony : www.maratonbieszczadzki.pl
dayo07:35, 29.01.2019
0 0
"bieg utrudniał śnieg i lud," - dobre 07:35, 29.01.2019