Niezwykły spektakl, bo niezwykli aktorzy. Na scenie Sanockiego Domu Kultury stanęli mieszkańcy Domu Inwalidy Bezdomnego w Sanoku i uczniowie Zespołu Szkół w Dobrej. Wspólnie przygotowali i wystawili sztukę Karola Wojtyły ?Brat Naszego Boga? opowiadającą o losach św. Brata Alberta, patrona ubogich i bezdomnych.
Pomysł wystawienia tej sztuki zrodził się w głowie księdza Krzysztofa Żołyniaka kilka lat temu, ale dopiero kiedy trafił na Alicję Kocyłowską, prezeskę sanockich Albertynów, marzenie zaczęło nabierać realnych kształtów. - Wcześniej cały czas coś nam przeszkadzało. A to nie było czasu, brakowało aktorów, zaparcia, motywacji lub chęci. Tym razem trafiłem na podatny grunt, pani Alicja podchwyciła pomysł i dzisiaj mogę powiedzieć, że się udało - cieszył się kilka chwil po premierze spektaklu ksiądz Krzysztof.
- Moja radość jest tym większa, bo w tym roku obchodzimy rok św. brata Alberta. Udało nam się więc uhonorować tą szlachetną postać, a przy okazji połączyć ją z innym wielkim Polakiem, Janem Pawłem II, który jest autorem sztuki i patronem szkoły w Dobrej. Spełniło się moje marzenie - zdradził nam ksiądz Krzysztof.
Wzruszenia i dumy nie ukrywała także Alicja Kocyłowska, szefowa sanockich Albertynów. - Udało nam się połączyć dwa zupełnie odmienne środowiska - dzieciaki oraz ludzi doświadczonych i nieraz skrzywdzonych przez los. Dwa skrajne środowiska, które dzięki wspólnej pracy nad sztuką, mogą się wiele od siebie nauczyć - uważa nasza rozmówczyni.
Biła brawo wszystkim zaangażowanym w sztukę aktorom, ale jednemu szczególnie. - Jestem dumna z pana Grzegorza (odtwórca głównej roli, przyp. red.) nie tylko, kiedy patrzę na niego na scenie, ale także w życiu osobistym. W ostatnim czasie osiągnął bardzo wiele i widzę, że stawia sobie coraz wyższe cele. Staram się go wspierać z całej siły, ale najważniejsza jest jego postawa i motywacja - gdyby sam nie chciał, nic by z tego nie było. Jego przemiana to też dowód na to, że nie można wszystkich bezdomnych wrzucać do jednego worka, bo każdy jest inny i inaczej radzi sobie z rzeczywistością - podsumowuje szefowa sanockich albertynów.
Jednym z uczniów, który stanął na scenie Sanockiego Domu Kultury obok mieszkańców Domu Inwalidy Bezdomnego, był Paweł Bąk. - Całkowicie zmieniłem nastawienie do ludzi bezdomnych. Inaczej ich teraz postrzegam. Na początku podczas prób byli nieufni i zamknięci, ale kiedy się otworzyli i zaczęli opowiadać o sobie, zrozumiałem, że każdy z nich ma swoją historię, w większości tragiczną, która tak pokierowała ich życiem, że trafili do ośrodka. Nie można ich oceniać jedynie przez pryzmat bezdomności - powiedział nam Paweł.
W rolę świętego brata Alberta Chmielowskiego wcielił się mieszkaniec Domu Inwalidy Bezdomnego, Grzegorz Kłeczek. W ośrodku mieszka od dwóch lat. To jego trzeci pobyt w tym miejscu. - Mam nadzieję, że ostatni. W końcu do trzech razy sztuka - mówi.
Ostatnio zdał egzamin na opiekuna osób starszych. Dostał staż unijny, pracuje w Domu Inwalidy Bezdomnego. - Staram się codziennie podwyższać sobie poprzeczkę. Sprawdzać się, czy dam radę - wyjaśnia Grzegorz.
W sztuce zagrał m. in. dlatego, bo chciał pokazać, że znalezienie się na życiowym zakręcie nie upoważnia innych do komentowania, oceniania i spisywania na straty ludzi takich jak on. - Nie można osądzać kogoś za to, jaki był kiedyś, bo tak naprawdę nikt nie wie, co siedzi w drugim człowieku. Wcielając się w rolę św. brata Alberta, pokazałem swoją cząstkę dobra. Chciałem pokazać ludziom, że nie można nikogo przekreślać. Zdarza się, że ktoś leży na ulicy. Brudny, śmierdzący. Ludzie omijają go szerokim łukiem, a być może ten człowiek potrzebuje pomocy, ale ludzie tego nie dostrzegają, bo traktują go jak z góry przegranego - mówi Grzegorz Kłeczek.
- Nigdy nie wiadomo, jak potoczy się nasze życie. Być może kiedyś to ja będę mijał na ulicy osobę potrzebującą pomocy, która kiedyś mnie oceniła i mi jej odmówiła. Uważam, że warto mieć w życiu pokorę, bo czasem może ona uratować nam życie? - dodaje.
[WIDEO]752[/WIDEO]
0 0
Witam wszystkich serdecznie. Czytam powyższy artykuł i jestem oburzona nierzetelnością autora. Byłam naocznym świadkiem powstawania pomysłu i jego realizacji i rzeczywistość przedstawiona w artykule odbiega od stanu faktycznego. Autorka wykorzystała słowa pomysłodawczyni, o której de facto nie ma ani jednego słowa w tekście. Wielce krzywdzące i niesprawiedliwe jest przedstawienie sytuacji w ten sposób. Pomijam fakt, iż autorka nie pokusiła się nawet o zweryfikowanie posiadanych informacji dotyczących osób i instytucji zaangażowanych w przedsięwzięcie. Uważam, że artykuł powinien być sprostowany, a Pani Annie Kornasiewicz należą się przeprosiny.
0 0
Hehe ktoś tu ma chyba parcie na szkło
0 0
Szanowna Pani Redaktor
Czytając Pani artykuł jestem zaskoczona brakiem pełnej informacji o opisywanym przez Panią przedsięwzięciu. Moim pomysłem było włączenie młodzieży w realizację sztuki "Brat jednego Boga" Karola Wojtyły. Wiedząc, że mam wspaniałych uczniów i nauczycieli w Zespole Szkół w Dobrej im. Jana Pawła II realizacja tego pomysłu będzie w pełni możliwa i skuteczna. W rozmowie z Panią Prezes Alicją Kocyłowską ustaliłyśmy, że Rok Brata Alberta oraz święto Patrona Szkoły uczcimy wystawiając tę sztukę. Do współpracy zaproszony został ksiądz katecheta Zespołu Szkół w Dobrej - ks.dr Krzysztof Żołyniak oraz Pan Leszek Hnat - nauczyciel tejże szkoły, a także rodzice uczniów. Tylko mobilizacja całego szkolnego środowiska dawała gwarancję jego pełnej realizacji. Zarówno Pani Prezes, Ksiądz katecheta, p. Leszek Hnat oraz wszyscy, którzy zaangażowali się w realizację tego pomysłu mieli zamiar zrobienia czegoś szczególnego, wyjątkowego, co na zawsze pozostanie w pamięci uczniów i mieszkańców Domu Inwalidy Bezdomnego w Sanoku. Pani Redaktor nie pokusiła się nawet o rozmowę bezpośrednio ze mną, w której na pewno przekazałabym powyższe informacje. Smutne jest, że w Pani artykule zostały pominięte osoby, które tak bardzo zaangażowały się w organizację spektaklu. W tym miejscu pragnę jeszcze raz gorąco podziękować wszystkim, którzy nie szczędzili czasu, trudu i zaangażowania w realizację tego jakże wielkiego przedsięwzięcia.
0 0
do Widz.
Widać, że nie zdaje sobie Pan/Pani z sprawy z tego jak wielkie potrzebne jest zaangażowanie do realizacji takiego przedsięwzięcia. Łatwo krytykować, trudniej samemu coś zrobić. Nie chodzi tu o parcie o szkło tylko zwykłą przyzwoitość i sprawiedliwość.
0 0
Z mojej strony dziękuję wszystkim osobom zaangażowanym w przygotowanie tego spektaklu. Pani Annie Kornasiewicz jej zespołowi moim współpracownikom a w szczególności aktora. Jeszcze raz dziękuję było to coś wielkiego i wspaniałego. Aniu stworzyliśmy coś o czym nigdy nie zapomnimy.
0 0
Pani Anno.
Wszystkie cytowane słowa w artykule są wypowiedziami osób, z którymi rozmowy nagrałam po spektaklu, więc proszę nie zarzucać mi wykorzystania słów innych osób i celowe ich pomijanie, bo to nieprawda.
Tego dnia nasza ekipa była podzielona na dwa zespoły, w materie filmowym przygotowanym przez nasz portal jest Pani wypowiedź, więc nie do końca rozumiem o co ten szum.
I na koniec - jeśli zarzuca Pani komuś brak rzetelności, celowe pomijanie osób zaangażowanych w spektakl (co jest nieprawdą i nadużyciem), proszę, tak dla przyzwoitości, o której Pani wspomina, podpisywać swoje wypowiedzi imieniem i nazwiskiem, tak jak zrobiła to Pani przy jednym z komentarzy. Pozostałe podpisane przez Magdalena S i Maksio mają to samo IP, co pozwala przypuszczać, że zostały napisane z tego samego komputera. Dodam, że jest Pani jedyną osobą, która zgłosiła jakiekolwiek zastrzeżenia do tekstu.
0 0
Pani Martyno
Jako osoba publiczna z zupełnie innej grupy zawodowej, innego środowiska i innego regionu nie chcę angażować się imiennie w "politykę" tutejszego środowiska. Jestem gościem w tutejszym regionie i tak jak napisałam naocznym świadkiem tego wydarzenia, dlatego też zmuszona byłam skorzystać z grzeczności osób trzecich. W swoim komentarzu napisałam swoją subiektywną opinię i uważam, że miałam do tego pełne prawo. Zarzut, który Pani podniosła, że jest to to samo IP nie ma racji bytu.
0 0
Jeżeli dziennikarka publicznie zestawia numer IP z innymi osobami, to nie jest rzetelną dziennikarką.
0 0
Miałam przyjemność uczestniczyć w tym wydarzeniu jako widz i muszę powiedzieć, że było to niezwykłe przeżycie. Miło było popatrzeć na zaangażowanie wszystkich aktorów oraz szczególny rodzaj współpracy między dziećmi i dorosłymi. Dzięki ciężkiej pracy organizatorów - między innymi Pani dyrektor z Dobrej, nauczycieli oraz rodziców, którzy jak się dowiedziałam aktywnie uczestniczyli, w przygotowaniach do spektaklu, całość przedsięwzięcia zasługuje na wielkie brawa. Myślę, że nie tylko ja wzruszyłam się widząc podopiecznych ośrodka św. Brata Alberta przejętych swoimi rolami i niezwykle dowartościowanych, a to zapewne najlepsza terapia przywracająca wiarę we własne możliwości. Dziękuję.
0 0
Spektakl był OK! Widać było zaangażowanie dyrektor Zespołu Szkół w Dobrej, p. Anny Kornasiewicz, nauczycieli, uczniów i rodziców oraz p. Prezes Alicji Kocyłowskiej i aktorów ze Stowarzyszenia Brata Alberta. Sztuka ciekawa, Stroje były dopracowane, a ciasto wyśmienite. Gratuluję pomysłu!
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu isanok.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz