Zamknij

Debeściak 

10:41, 23.11.2018 . Aktualizacja: 17:37, 20.02.2022
Skomentuj

- Pomaganie jest jak narkotyk - jeden "strzał" i już nie możesz przestać - mówi Adrian Beściak, 24 latek z Rzeszowa nominowany do Nagrody im. Jana Rodowicza "Anody" przyznawanej przez Muzeum Powstania Warszawskiego za działalność społeczną. Kiedy cztery lata temu wsiadał na skuter kolegi nie wiedział, że ta przejażdżka na zawsze zmieni jego życie. Dwa tygodnie przed swoimi 16 urodzinami miał poważny wypadek. Sportowiec, który przywoził medale z ogólnopolskich i międzynarodowych turniejów karate musiał przesiąść się na wózek. Podniósł się, bo trafił na ludzi, którzy mu w tym pomogli. Dzisiaj to on pomaga i inspiruje innych. -  Uważam, że jedyne czego nie da się zrobić w życiu, to trzasnąć obrotowymi drzwiami - cała reszta jest w naszych głowach - przekonuje. 

Życie nie oszczędzało Adriana. Po wypadku stracił czucie w nogach, w ubiegłym roku zmarł jego jedyny brat. Został sam z mamą. - Nie chciałem być dla niej ciężarem. Musiałem szybciej dorosnąć. Pokazać jej, że mimo niepełnosprawności, może na mnie polegać. Chciałem być dla niej oparciem - wspomina.

Fot. Archiwum Adriana Beściaka. Adrian z mamą, która jak przyznaje 24-latek, jest jego największym oparciem 

Wypadek. Przełom

Do wypadku, który na zawsze odmienił życie Adriana, doszło w czerwcu 2011 roku, tuż przed jego 16 urodzinami. Razem z kolegą wsiedli na skuter. Adrian jechał z tyłu, jako pasażer. Nie jechali szybko. W pewnym momencie stracili panowanie nad maszyną. Skuter wypadł z zakrętu. Adrian wyleciał z siedzenia i uderzył w betonowy przepust. Złamał kręgosłup i stracił czucie w nogach. Na wiele tygodni trafił do szpitala.

- Gdy się tylko obudziłem od razu wiedziałem, że nie czuje nóg. Wpadłem w panikę.  Lekarze przez kilka dni walczyli o moje życie, diagnoza - całkowite przerwanie rdzenia kręgowego (zawiesza głos). Gdy już się wszystko ustabilizowało zaczęła się walka o powrót do sprawności i samodzielności. Po wypadku spędziłem 18 tygodni w szpitalu. Największym wsparciem przez ten czas była dla mnie przede wszystkim moja mama - wspomina chłopak. 

Przed wypadkiem Adrian trenował sztuki walki. Zaczynał jako kilkuletni chłopiec, szybko okazało się, że ma niezwykły sportowy talent, przywoził medale z każdego turnieju, w którym startował. - Przez kilka lat startów udało mi się kilkukrotnie wywalczyć tytuł Mistrz Polski, Europy oraz dwa razy tytuł Mistrza Świata. To była właśnie moja przyszłość, nie widziałem się w innej roli jak w roli zawodowego "fightera" - wspomina Adrian. 

Wypadek zabrał mu więc wszystko, co do tej pory osiągnął i o czym marzył. Ale też dał wszystko, co wydarzyło się później.

Kolekcjoner kilometrów

- Ten dzień o 180 stopni zmienił nie tylko moje życie, ale i mnie. Miałem niecałe 16 lat, przed sobą całe życie. I dwa wyjścia - albo się załamać, zamknąć w czterech ścianach i odciąć od świata, albo przestać się nad sobą użalać i ułożyć sobie życie na nowo. Wybrałem to drugie - wspomina Adrian. 

Po wyjściu ze szpitala trafił pod opiekę Fundacji Aktywnej Rehabilitacji. Pod okiem instruktorów uczył się funkcjonowania w nowej rzeczywistości - technik jazdy na wózku, pokonywania barier architektonicznych, niezależności. Szybko odnalazł się w nowej sytuacji i sam został instruktorem. Tak trafił na 6-letniego Krystiana cierpiącego na przepuklinę oponowo-rdzeniową. Z powodu choroby chłopcu sztywnieją nogi, przez co nie może się poruszać. Wymaga intensywnej i kosztownej rehabilitacji.

Między chłopakami szybko nawiązała się przyjaźń. Adrian postanowił pomóc nowemu koledze. Połączyć przyjemne z pożytecznym - sport, który uwielbia, z akcją charytatywną. Tak zrodził się pomysł zorganizowania akcji "The Best Trip". 

- Dzięki pracy w Fundacji Aktywnej Rehabilitacji poznałem wiele osób, w tym dzieci, które na prawdę mają ciężko w życiu, a przecież nie są niczemu winne. Więc zastosowałem prostą matematykę - połączyłem dwie rzeczy, które sprawiają mi ogromną przyjemność i satysfakcję: sport i pomaganie i tak powstała akcja "The Best Trip" - wspomina Adrian. 

W pierwszą wyprawę wyjechał w 2014 roku. Mamie o swoim pomyśle powiedział dopiero, kiedy dopiął wszystko organizacyjnie. Zaplanował trasę, znalazł sponsorów, skrzyknął ekipę i wyruszył. W osiem dni przejechał na wózku inwalidzkim dystans 500 kilometrów z Rzeszowa do Krakowa i Warszawy. W ten sposób udało mu się zebrać ponad pięć tysięcy złotych, które przekazał rodzinie Krystiana. Przy okazji pobił rekord Guinnessa w jeździe na wózku inwalidzkim. - Każdy z nas lubi coś kolekcjonować. Ja kolekcjonuję kilometry - śmieje się Adrian.

Adrianem szybko zainteresowały się media. Kiedy więc wyruszał w kolejną wyprawę, tym razem do Suwałk, w podróży towarzyszyły mu kamery na bieżąco relacjonujące jej przebieg.

W 2015 roku ruszył w trasę, aby zebrać pieniądze dla 12-letniego Kuby. Na starcie wspierała go Julia Torla, Miss Polski na Wózku 2014, w Krakowie do Adriana dołączył Rafał Szumiec, zimowy paraolimpijczyk z Soczi oraz zawodnicy Team Dębica. Trasę Rzeszów - Suwałki, liczącą około 600 km, przejechał w 12 dni.

Łatwo nie było. Dziennie w palącym słońcu pokonywał około 50 kilometrów. Dwa etapy liczyły aż 80 km. - Wyobrażacie sobie przejść w dzień tyle kilometrów? Ciężko? To teraz wyobraźcie sobie przejść ten dystans na rękach... W chwilach zwątpienia napędzała mnie myśl, że robię to dla Kuby - mówi chłopak. 

W dwa tygodnie Adrian zebrał 26 tysięcy na dokończenie budowy domu dla 12-letniego Kuby, który porusza się na wózku. 

Pod koniec tej wyprawy zrodził się pomysł objechania dookoła całej Polski. I tak też się stało, w 2016 roku Adrian pokonał na wózku 2 300 km, co zajęło mu 54 dni. Podczas wyprawy udało mu się zebrać 38 tys. zł dla rodziny 6-letniej Karolinki, która porusza się na wózku. Rodzinę w ostatnim czasie spotkała kolejna tragedia, na wózek usiadł także tata dziewczynki, który uległ poważnemu wypadkowi. 

W 2017 roku ze względu na problemy zdrowotne, Adrian nie wyruszył w żadną podróż. W zamian wspólnie ze znajomymi zorganizowali pierwszy w Polsce charytatywny koncert hip-hop "The Best Festival 2k17", podczas którego zebrali 8 tys. zł dla dzieci z Podkarpackiego Hospicjum w Rzeszowie. 

W tym roku pokonał trasę liczącą około 2 500 tys. km ze Szwecji przez Danię i Niemcy do Polski, zajęło mu to 46 dni. Cały dochód z rajdu został przekazany na zakup nowego wózka oraz specjalistyczne leczenie 4-letniej Zosi, która urodziła się z przepukliną oponowo-rdzeniową i skrajnym wodogłowiem. 

Fot. Archiwum Adriana Beściaka. Adrian Beściak z bohaterami swoich akcji: Kubą, Krystianem i Karolinką. 

Kiedy startował z akcją "The Best Trip" niewiele osób poza najbliższymi wierzyło w jej powodzenie, dzisiaj akcja ma charakter cykliczny, a Adrian planuje kolejne przedsięwzięcia. - Wytrwałość równa się efekty. A ja jestem bardzo wytrwały. Jeśli coś nie udaje mi się za pierwszym razem, próbuję do skutku. Nigdy się nie poddaję, a jeśli kiedykolwiek to nastąpi, to znaczy, że podmienili mnie kosmici - żartuje 24-latek.

Adrianowi w akcjach pomagają przyjaciele. - Jest bardzo zdeterminowany, nawet gdy są jakieś przeciwności losu, gorzej się czuje, czy pogoda nie dopisuje, Adrian nie odpuszcza trasy, nawet podczas burzy, deszczu, czy mroźnego wiatru jedzie dalej - wspomina Tomasz Binduga, kolega Adriana. 

- To jest jego sposób na życie. Ja sobie teraz nie wyobrażam go jako jako innej osoby, on się w tym wszystkim odnalazł. Wypadek ukształtował go jako człowieka i jest wspaniałym człowiekiem - dodaje Michał Szeliga, przyjaciel Adriana. 

- To jest taki slogan, jestem dumna z kogoś, kto robi coś dobrego. Ja jestem dumna z niego za to, że on “stanął na nogi”, chociaż siedzi na wózku - mówi mama Adriana. 

- Bo wózek to nie jest moim zdaniem kara od losu, tylko inny sposób poruszania się - wtrąca Adrian. - Jestem takim samym człowiekiem jak każdy, też mam swoje plany, marzenia, pasje, pragnienia, tylko teraz muszę to przekształcić na 1,50 a nie 1,80 cm i na to, że będę się poruszał na kółkach. I tak zacząłem swoje życie układać pod te cztery kółeczka na których jeżdżę, że szczerze, jakby teraz ktoś przyszedł do mnie i powiedział: "Adrian możemy zoperować ci kręgosłup, a po operacji stajesz na nogi", to nie wiem, czy bym się na taką operację zgodził - przyznaje 24-latek 

Idol

Jednym z idoli Adriana jest Rafał Wilk, wielki żużlowiec, który po wypadku na torze stracił władzę w nogach. Ze sportu jednak nie zrezygnował. Trenuje kolarstwo na rowerze z napędem ręcznym, tzw. handbike. Z powodzeniem startuje w paraolimpiadach i zdobywa medale. Dzięki swojej postawie nazywany jest "człowiekiem ze stali". To on pokazał Adrianowi, że wózek, to nie koniec życia. - Miałem to szczęście, że trafiłem na osoby, które uświadomiły mi, że moje życie się zmieni, ale wcale nie musi zmieniać się na gorsze. Na pewno nie uważam, że na wypadku straciłem. Nadal uprawiam sport, mam wokół siebie wspaniałych ludzi, z którymi robimy coś dobrego dla innych. Żadne medale i tytuły nie są mi w stanie zrekompensować wdzięczności w oczach osób, którym pomagam w Fundacji - przyznaje Adrian.

Fot. Archiwum Adriana Beściaka Adrian z przyjaciółmi podczas jednej z pierwszych edycji "The Best Trip"

Dzisiaj to on jest idolem i inspiruje innych. Nie tylko pomaga innym niepełnosprawnym, ale swoją postawą udowadnia, że po wypadku można żyć po swojemu i spełniać się w tym, co się robi. - Chciałbym im pokazać, że wózek to tylko inny sposób poruszania się, więc nie ma co się załamywać tylko trzeba dalej grać w tym pięknym spektaklu, jakim jest życie - mówi chłopak i dodaje. - Też miewam gorsze dni, sęk w tym, aby nie pozwolić im zdominować naszego życia. Warto mieć w życiu cele i marzenia. Sensem mojego od pewnego czasu jest pomaganie innym. To najlepsza rzecz na świecie. Jeśli raz spróbujesz, nie będziesz chciał przestać. Robię to, bo sprawia mi niesamowicie dużo radości, gdy jednocześnie mogę pokonywać kolejne bariery, spełniać swoje marzenia i łączyć to z pomaganiem. Pokazywać, że nie ma rzeczy niemożliwych. Uważam, że jedyne czego nie da się zrobić w życiu, to trzasnąć obrotowymi drzwiami - cała reszta jest w naszych głowach - śmieje się Adrian. 

Rzeszowianin nominowany do prestiżowej nagrody  

Adrian Beściak za swoją działalność został nominowany do nagrody im. Jana Rodowicza "Anody" przyznawanej przez Muzeum Powstania Warszawskiego. To honorowe wyróżnienie przyznawane osobom, które są zaangażowane w działalność na rzecz drugiego człowieka. 

- Każda nagroda i wyróżnienie jest dla mnie ważne, a nominacja do "Anody" to już mistrzostwo świata! Dla takiego młodego chłopaka jak ja, to ogromny zaszczyt. Każda wyprawa “The Best Trip” to osobna historia, ale łączy je jedno - ogromna satysfakcja związana z bezinteresowną pomocą, którą udaje nam się nieść. To taki “narkotyk”, który uzależnia. Jeden “strzał” i już nie możesz przestać - mówi Adrian. 

Statuetki zostaną wręczone po raz ósmy. W tym roku do nagrody zostało zgłoszonych 84 kandydatów z całej Polski. Laureatów tegorocznej edycji poznamy w najbliższą niedzielę 31 marca. Kapituła nagrody wyłoniła zwycięzców w trzech kategoriach - "wyjątkowy czyn", "całokształt dokonań oraz godna naśladowania postawa życiowa", a także "wyróżniająca się akcja lub inicjatywa społeczna zakończona sukcesem". Galę wręczenia wyróżnień odbędzie się w najbliższą niedzielę 31 marca. Wydarzenie transmitować będzie TVP1. Początek o godzinie 13. 

Poniżej reportaż o Adrianie. 

Martyna Sokołowska 

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%