Zamknij

Przeżył, bo udawał martwego

09:18, 19.04.2019 Martyna Sokołowska Aktualizacja: 09:51, 19.04.2019
Skomentuj

Niewiele brakło, a wycieczka do lasu skończyłaby się dla 57-letniego mieszkańca bieszczadzkich Preułk tragicznie. Mężczyzna został zaatakowany przez niedźwiedzia, zdaniem leśników cudem uniknął śmierci. - Dorosły niedźwiedź potrafi zabić jednym uderzeniem łapy - mówi Edward Orłowski, rzecznik Nadleśnictwa Komańcza.

Do zdarzenia doszło w sobotę (13 kwietnia) po południu w lasach koło Komańczy. Rannego mężczyznę wyłaniającego się z lasu zauważyli uczestnicy zabawy, która trwała wówczas w Duszatynie.

- Poturbowany mężczyzna to mieszkaniec pobliskiej wsi. Z tego co wiemy, przed atakiem niedźwiedzia spacerował w okolicach jeziorek duszatyńskich. Prawdopodobnie zszedł ze szlaku, musiał przechodzić przez młodnik, gdzie niedźwiedzie lubią przebywać. Swoją obecnością zaskoczył drapieżnika, dlatego ten przyszarżował do ataku - opowiada Edward Orłowski, rzecznik Nadleśnictwa Komańcza.

Mężczyzna odniósł poważne obrażenia. - Został ugryziony w bark, miał rany szarpane, w tym ślady pazurów na brzuchu po uderzeniu łapą, cały był zakrwawiony - relacjonuje nasz rozmówca.

Mimo poważnych obrażeń mężczyzna zdołał wydostać się z lasu. Ostatkiem sił dotarł do Duszatyna, gdzie tego dnia odbywał się „Piknik na torach”. Pierwszej pomocy rannemu mężczyźnie udzielił zabezpieczający imprezę ratownik medyczny. Na miejsce wezwano też pogotowie. - Widać było, że tylko dzięki buzującej w nim adrenalinie nie zemdlał - opowiada Edward Orłowski.

Poturbowany 57-latek został przewieziony karetką do szpitala w Sanoku. Rany na szczęście nie okazały się groźne, zdrowiu i życiu zaatakowanego przez niedźwiedzia mężczyźnie nie zagraża niebezpieczeństwo. Jak sam przyznał, przeżył, bo wiedział jak się zachować. W krytycznym momencie zamarł w bezruchu i udawał martwego. 

Śmiertelne zagrożenie

Nie wiadomo, czy zaatakował samiec czy samica. Jak zaznacza Edward Orłowski, w takich sytuacjach bardziej niebezpieczna jest niedźwiedzica. - W obliczu zagrożenia młodych, może być bardzo agresywna i jest nawet w stanie poświęcić swoje życie dla obrony potomstwa - mówi leśnik

Jednocześnie przypomina, że niedźwiedź nie zaatakuje jeśli nie czuje zagrożenia. - Jeśli mężczyzna miał możliwość ucieczki to oznacza, że niedźwiedź odpuścił, w przeciwnym razie mogło skończyć się tragicznie.  W starciu z drapieżnikiem człowiek nie ma szans - przyznaje nasz rozmówca.

Waga dorosłego niedźwiedzia dochodzi nawet do 500 kilogramów. - Taki osobnik potrafi zabić jednym uderzeniem łapy - mówi Edward Orłowski.

W województwie podkarpackim żyje największa populacja niedźwiedzi brunatnych w naszym kraju. Ich występowanie koncentruje się głównie w regionie Bieszczadów, gdzie spotkanie z tymi gatunkami nie należy do rzadkości. Coraz częściej drapieżniki pojawiają się w pobliżu zabudowań ludzkich.

- Przyczyną tego jest niestety łatwo dostępna baza pokarmowa, głównie niezabezpieczone śmietniki i kompostowniki. W wielu przypadkach odpowiednie zabezpieczenie takich miejsc ogranicza sytuacje konfliktowe, jednak problemu nie należy bagatelizować, bo zjawisko synantropizacji, czyli zaniku instynktownego strachu i skłonności do przebywania w sąsiedztwie ludzi, jest realnym zagrożeniem zarówno dla człowieka jak również samych zwierząt - zaznacza Łukasz Lis, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie. 

W tym roku drapieżniki były już widziane w kilku miejscach. Za każdym razem taki przypadek powinny być zgłoszony odpowiednim organom. - Wszelkie przypadki pojawienia się dzikich zwierząt na terenach zamieszkałych, które mogą stanowić niebezpieczeństwo, powinny być niezwłocznie zgłaszane bezpośrednio do wójta, burmistrza lub prezydenta miasta, który powinien podjąć adekwatne do skali zagrożenia działania lub do najbliższego komisariatu policji, lub do straży gminnej, jeżeli taka formacja funkcjonuje na terenie danej gminy. Obowiązek ten wynika z zapisów w art. 7 ust. 1 pkt 14 ustawy z dnia 8 marca 1990 r. o samorządzie gminnym, zgodnie z którym zadań własnych gminy należy zaspokajanie zbiorowych potrzeb wspólnoty, w tym sprawy związane z utrzymaniem porządku publicznego i bezpieczeństwa obywateli - informuje rzecznik RDOŚ w Rzeszowie.

W przypadku zagrożenia istnieje możliwość uzyskania zezwolenia na płoszenie lub odłów, natomiast w przypadku realnego zagrożenia, zezwolenia Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska na zabicie zwierzęcia.

W ostatniej dekadzie odnotowano dziewięć zdarzeń, w których niedźwiedź zaatakował człowieka. Tragicznie zakończyło się to z 2014 roku, do którego doszło w Olszanicy. Na zwłokach poszukiwanego wówczas 61-latka znaleziono rany świadczące o tym, że mężczyznę mógł zabić niedźwiedź.

Gaz na niedźwiedzie

Na ataki niedźwiedzi najbardziej narażeni są leśnicy. W kilku podkarpackich nadleśnictwach od jakiegoś czasu do lasu wychodzą „uzbrojeni” w gaśnice z nabojami na gaz pieprzowy, które w przypadku ataku mają skutecznie odstraszyć drapieżnika.

- Też planujemy takie kupić, ale nie jestem do końca przekonany co do ich skuteczności.  Znam historię mężczyzny zaatakowanego przez niedźwiedzia w lesie w Szczawnym. Po wszystkim opowiadał, że nawet nie zdążył po nią sięgnąć… - opowiada rzecznik Nadleśnictwa Komańcza.

Udawaj martwego

Jak w takim razie bronić się kiedy staniemy twarzą w twarz z drapieżnikiem? - Na pewno nie krzyczeć i nie uciekać, człowiek wpada w panikę i puszcza się do ucieczki, a to jeszcze bardziej rozjusza niedźwiedzie. Najlepiej pomału, po cichu się wycofać - instruuje leśnik.

Jeśli jednak dojdzie do ataku, należy położyć się na ziemi, przylgnąć brzuchem do podłoża i zakryć głowę rękami. - Nie ruszać się, nie wydawać dźwięków, najlepiej udawać martwego - dodaje.

Niedźwiedź nie widząc w nas zagrożenia powinien się wycofać.

Niedźwiedź - władca Bieszczadów

Na tablice z napisem „Uwaga! Niedźwiedź!” można się natknąć prawie w całych Bieszczadach. Od początku lat 70. ubiegłego wieku liczba tych drapieżników na Podkarpaciu wzrosła ponad sześciokrotnie. Obecnie w południowo-wschodniej Polsce, głównie w Bieszczadach, Beskidzie Niskim i na Pogórzu Przemyskim, według szacunków bytuje nawet blisko 200 tych drapieżników, jest to około 90 procent polskiej populacji.

- W górach od zawsze był postrachem ludzi. Często nazywali go „burym” lub też ze strachem mówili po prostu „on”, nie chcąc używać nawet słowa „niedźwiedź”, by nie wywołać go z lasu - opowiada Edward Marszałek, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie, autor książki "Las pełen zwierza".

- W Bieszczadach niedźwiedzie wielokrotnie atakowały ludzi. Kilkanaście takich przypadków kończyło się w szpitalu. Człowiek wychodził z tych zdarzeń ze szwankiem, zawsze jednak unosząc życie. Wygląda na to, że drapieżnik w żadnym wypadku nie miał zamiaru zabijać. Zazwyczaj do tych dramatycznych zdarzeń dochodziło, gdy człowiek naruszał niedźwiedzie terytorium. Zwłaszcza, jeśli czynił to wiosną, gdy drapieżniki były świeżo przebudzone i drażliwe. W połowie lat 90. młody człowiek w okolicach Zatwarnicy koniecznie chciał zrobić zdjęcie młodym misiom w gawrze. Wtedy nadbiegła niedźwiedzica i mocno go poturbowała. Gdy leżącego już w szpitalu odwiedził policjant celem spisania protokołu, pierwsze słowa poszkodowanego brzmiały „Niedźwiedź, panie władzo, był niewinny!” - czytamy we wspomnianej książce, która zawiera informacje, fakty i ciekawostki na temat dzikich zwierząt zamieszkujących Bieszczady.  

Niedźwiedzie są wszystkożerne. Dorosłe osobniki ważą około 300 kilogramów i żyją do 50. lat. Zalicza się je do najniebezpieczniejszych drapieżników w Europie.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%