Zamknij

Sześć dni na Kanarach. Relacja i zdjęcia z wyprawy

09:22, 29.11.2015
2

30 młodych ludzi z Sanoka, gimnazjalistów i licealistów, odbyło sześciodniowy rejs wokół Wysp Kanaryjskich. Wspaniałą wyprawę dzień po dniu zrelacjonował do nas Paweł Stefański, dyrektor Gimnazjum nr 1 w Sanoku i organizator wyprawy.

Rejs odbył się w dniach 19-27 listopada. Trasa wiodła od Santa Cruz de Tenerife poprzez Valle Gran Rey na La Gomerze, Santa Cruz De La Palma i Santa Cruz de Tenerife.

19.11 (czwartek)  Dla większości uczestników pobudka o 1.00 i wyjazd o 2.30 rano nie stanowił problemu. Po 12 godzinnej podróży busem oraz samolotem wylądowaliśmy na Teneryfie. Powitało nas słońce, gorący wiatr, palmy i pan z karteczką Mr. Stefansky. Był to kierowca, który zawiózł naszą grupę do oddalonego o godzinę jazdy z lotniska portu Santa Cruz de Tenerife gdzie cumuje, STS Kapitan Borchardt. Na pokładzie przywitała nas załoga stała w składzie Kapitan Krzysztof Mazurkiewicz, Anna Krawczyk - oficer wachtowy, Witold Jeż - główny mechanik, Marek Chabera - bosman, Adam Gonsierowski - kucharz, Karolina Winiarska - załoga, Andrzej Szemieta - załoga.

Po zejściu pod pokład do naszych kajut okazało się, że telewizja i filmy kłamią :( nie ma sal balowych, przestronnych korytarzy i olbrzymich łóżek. Jest za to wąska, starannie zapełniona i zaplanowana przestrzeń życiowa (że tak ujmę). Następne dni pokazały jednak, iż w kajutach spędzamy baaardzo mało czasu. Punktem centralny gdzie toczy się życie jest pokład i mesa. Po pierwszym posiłku zapoznaliśmy się rozkładem pomieszczeń na statku oraz ogólnymi informacjami na jego temat. Wieczorem poszliśmy wszyscy do miasta odetchnąć powietrzem i atmosferą Wysp Kanaryjskich. Po powrocie czekała nas pierwsza noc na pokładzie. Ciężko było zasnąć, bo każdego nurtowały pytania co będzie jutro? Czy damy radę?

20.11 (piątek) Zaraz po śniadaniu nasza 30 osobowa grupa została podzielona na 4 wachty i od razu ruszyliśmy do pracy, rozpoczęła się tradycyjna Happy Hour czyli godzina dla statku (sprzątanie). Potem wszyscy odbyliśmy szkolenie z olinowania i nazw żagli, po obiedzie jeszcze tylko szkolenie z PPŻ i pada hasło - przed kolacją wypływamy!!!

Wszyscy ruszyli na swoje stanowiska. I - czekamy. Najpierw, aż zacumuje jakiś tankowiec, a potem, aż zaholują do portu jacht z zepsutym silnikiem. Wychodzimy za główki portu, stawiamy żagle i się zaczęło, Armagedon! Na oceanie fala przelewa się przez pokład, a nasze nieprzyzwyczajone żołądki odmawiają posłuszeństwa i oddajemy Neptunowi właśnie zjedzoną kolację. Dopiero po kilku godzinach wyspa zasłania nas od fal i możemy iść spać, choć część z nas zostaje spać na pokładzie (na wszelki wypadek, bo w łazienkach pod pokładem nie wolno wymiotować.

21.11 (sobota) Ranek wita nas piękną pogodą i wiatrem, płyniemy równo i cieszymy się rejsem. Większość z nas chorobę morską ma już za sobą. Robimy sobie fotki, włazimy na bukszpryt, poprawiamy ustawienia żagli, klarujemy liny, sterujemy. Nagle słychać okrzyk "delfiny na lewej burcie od dziobu!". I faktycznie, duże stado, jakby specjalnie dla nas, urządza pokaz skoków przed dziobem. Łapiemy za aparaty i fotografujemy, bijąc brawo przy co ładniejszych skokach.

Wreszcie po 24 godzinach na oceanie dopływamy do wyspy La Gomera, do portu Valle Gran Rey. Jest już wieczór więc po kolacji mamy czas tylko na wyjście do portu by spróbować lokalnej kuchni. Po powrocie śpimy na pokładzie.

22.11 (niedziela) Rano znowu słońce i 30 stopi Celsjusza (zaczynamy się przyzwyczajać). Zaraz po śniadaniu gonimy na lokalną plażę i kąpiemy się po raz pierwszy raz w oceanie. Po obiedzie zwiedzamy miasteczko, robimy drobne zakupy i powrót na żaglowiec. Wieczorem wypływamy w kierunku La Palmy.

23.11 (poniedziałek) Po spokojnej nocy i 12 godzinach rejsu dopływamy do portu Santa Cruz de la Palma. Zaraz po zacumowaniu i zrobieniu porządków biegniemy na oddaloną o 10 minut drogi plażę. Tym razem jest to wspaniała plaża przy nad otwartym oceanem. Woda ma 25 stopni, fale biją o brzeg, a w głębi pływają kolorowe ryby. Część z nas nurkuje, część skacze przez fale, a pozostali się opalają. Wszystkich fascynuje czarny, wulkaniczny piasek. Po obiedzie połowa załogi idzie jeszcze na plaże, a druga zwiedzać cudowne miasteczko. Ponieważ noc spędzamy w porcie, wszyscy wieczorem idą jak prawdziwi południowcy do miasteczka na lody i coś zimnego do picia. Znowu śpimy na pokładzie :)

24.11 (wtorek) Po śniadaniu (i szybkim wypadzie na plażę) odbywamy szkolenie z ratownictwa pełnomorskiego. Szkolenie przeszliśmy jeszcze w Sanoku na basenie ale tym razem mamy prawdziwy ocean i prawdziwy statek. Jeszcze przed obiadem wypływamy w drogę powrotną. Przed nami 30 godzin rejsu.

25.11 (środa) Wieczorem przybijamy do portu Santa Cruz De Tenerife. Ostatnie godziny rejsu ciągnęły się w nieskończoność bo ze względu na wiatr od dziobu płynęliśmy na silniku. Przynajmniej widoki były ładne. Po dopłynięciu pakowanie, ostatni raz wychodzimy wieczorem do portu. W nocy trudno zasnąć. Rozmawiamy, wspominamy wydarzenia z rejsu, wymieniamy się wrażeniami.

26.11 (czwartek) Pobudka 7.00 sprzątanie, odprawa z kapitanem i rozdanie opinii z rejsu. Jeszcze tylko pożegnanie z załogą stałą (w 7 osób robią dla nas hiszpańską falę :) i ruszamy na lotnisko. W połowie drogi, na autostradzie psuje się bus. Po 20 minutach przyjeżdża drugi. Lotnisko, wsiadamy do samolotu i po 30 minutach czekania okazuje się że tym razem zepsuł się samolot. Zostajemy na Teneryfie jeszcze jeden dzień! Przewoźnik funduje hotel :)

27.11 (piątek), Opuszczamy hotel o 5.30 i jedziemy na lotnisko, tym razem bez przeszkód Katowice, Sanok, dom :)

Podczas naszego pobytu poznaliśmy ludzi, kulturę i zabytki Wysp Kanaryjskich. Zobaczyliśmy Kanaryjskie krajobrazy i poznaliśmy historię ich powstania. Zobaczyliśmy delfiny, płaszczki i wiele ryb. A co najważniejsze, poznaliśmy lepiej sami siebie. Nasze ograniczenia i naszą siłę.

Celem rejsu było również zaktywizowanie młodych ludzi do działania. Pieniądze na rejs zbierali np. poprzez 1%, wykonywanie drobnych prac sąsiedzkich, pracę wakacyjną, odmawianie sobie kupna gadżetów czy nowych rzeczy i odkładanie pieniędzy w ten sposób zaoszczędzonych na rejs. Wszystko po to by przygoda na którą się samemu zapracowało, smakowała bardziej :)

Do następnego rejsu, Ahoj!

Paweł Srefański

Autorem zdjęć jest Olivier Szwast

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (2)

UAUA

0 0

No ładnie !
A ja się pytam gdzie byli wtedy ich rodzice !!! ???

14:10, 29.11.2015
Wyświetl odpowiedzi:0
Odpowiedz

PiotrPiotr

0 0

Coś pięknego! Pozdrawiam całą załogę. Jestem pełen podziwu dla pracy Pawła Stefańskiego. Tak trzymać, Paweł!!!

22:00, 29.11.2015
Wyświetl odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%